,,W nocy, gdy cały dom już śpi,
Stukostrachy, Stukostrachy stukają do drzwi(...)"

5.14.2012

Rozdział Piąty

Dzisiejszy rozdział wyszedł mi nieco ,,króciej". Miał być połączony z kolejnym, ale tamten wymaga jeszcze dopracowania.

,,Spotkanie"

W korytarzu 5-c z sufitu skapywała cicho woda. Nozdrza Clode* drażnił nieprzyjemny zapach stęchlizny unoszący się wokół. Czemu akurat ona? Dlaczego nie mogli wysłać nikogo innego?
Celowo wybierała boczne tunele i zapomniane szyby, a to z bardzo prostego powodu. Bała się spotkać na swojej drodze jednego z tych wariatów, którzy biorą udział w Turnieju. Zawsze ją przerażali. Zatrzymała się na chwilę. Właśnie dochodziła do jednego z głównych kanałów. Zanim do niego wejdzie powinna rozejrzeć się czy nikt nie idzie.

Mój rysunek :D

Szedł.
Tylko jeden, ale i tak postanowiła pójść obejściem. Trudno. W końcu jest jeszcze trochę czasu. Ale za nim zawróciła przyjrzała się dokładnie podróżnemu. Miał długie, jasne włosy. Nie potrafiła dokładnie określić jakiego koloru, bo w tunelu z powodu rzadkiego z niego korzystania panował półmrok. Pomimo lekkiego chłodu, który czuła nawet przez długie rękawy swojego swetra on miał na sobie tylko podkoszulek bez rękawów i spodnie za kolana. Wyglądał dość zwyczajnie, ale ona nawet z takiej odległości potrafiła dostrzec szaleństwo czające się w jego oczach. Spojrzał w jej stronę. Przez jedną, mrożącą krew w żyłach chwilę myślała że ją dostrzegł, ale najwidoczniej nie skoro dalej szedł równym krokiem przed siebie. Clode ruszyła szybko swoim korytarzem przyśpieszając trochę. Po chwili usłyszała za sobą ciche stuknięcie. Odwróciła się szybko, ale nikogo nie zauważyła. Już myślała, że się przesłyszała kiedy wpadła na kogoś... Stał przed nią uśmiechając się ironicznie. Na moment ją sparaliżowało, ale udało się jej na tyle odzyskać kontrolę nad sobą, żeby wydusić:
- Jak...?
- Pytasz jak cię ominąłem? To proste. Zrobiłem to kiedy się odwróciłaś. A przy okazji czemu tak się skradałaś?
- Nie twoja sprawa.
- A wiesz przynajmniej, że ten korytarz jest ślepy?
- Nie jest. Prowadzi prosto do centrum.
- Dawniej prowadził, ale jakiś kilometr stąd obsunął się grunt. A poza tym jest to straszny objazd.
- Idź sobie.
- Pójdę, ale razem z tobą. I to przelotowym korytarzem.- Uśmiechnął się do niej i podał jej rękę dodając: Jestem Len Keeshan. A ty?
- Clode...
- A więc chodźmy już Clode. Ty też zmierzasz na turniej? Nie wyglądasz mi na wojowniczkę.
- Bo nią nie jestem! A teraz zrób mi tę przysługę i idź sobie wreszcie.
- Jak sobie chcesz.- powiedział Keeshan i zaczął już odchodzić.- Ale jak napotkasz na swojej drodze ścianę głazów to wspomnisz moje słowa Clode! - Krzykął za nią jeszcze.
,,Wreszcie sobie poszedł- pomyślała.- Ten korytarz nie jest ślepy. Przecież nie tak dawno tędy przechodziłam’’. Szła w swoją stronę, ale nadal miała wątpliwości. ,,Len Keeshan- pomyślała- ty jesteś królem wariatów’’.

_____________________________
* Clode proszę czytać po prostu jako- 'Klode'

2 komentarze:

  1. Hej ;) Miło mi, że mnie odwiedziłaś, ale ja nie biorę udziału w TAGowaniu, więc wybacz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczam- nie ma sprawy :-)

    OdpowiedzUsuń