napisane
Pierwszy rozdział mojego opowiadania. Całość nosi tytuł ,,W tunelach".
Pierwszy rozdział mojego opowiadania. Całość nosi tytuł ,,W tunelach".
Otaczały ją ciemności. Właściwie, odkąd się urodziła nieodstępowały jej na krok. Ale nie przeszkadzało jej to. Lubiła ciemność. W ciemnościach nikt na nią nie patrzył. Nie oceniał jej. I najważniejsze- nie widział jak bardzo różni się od niego i w ogóle od wszystkich. Nienawidzili jej, choć to przez nich taka się stała. To Oni trzymali ją w tym pokoiku z dala od świata, bez tożsamości, bez powodu do życia i bez marzeń o wolności. Tak właśnie o sobie myślała zaszyta w najciemniejszym rogu tego ciasnego pomieszczenia będącego jej domem, jej małym światem. Oczywiście wszyscy wtajemniczeni w jej istnienie myśleli, że była szczęśliwa. Pewnie, miała przecież zapewnione posiłki, jakieś nudne książki o ludziach, którzy mają absolutnie wszystko, nie doceniają tego i wciąż chcą więcej i opiekę medyczną. Kiedyś miała też mały telewizor ale zabrali jej go bo twierdzili że zniszczy sobie oczy, których niezawodność w tym co robi jest konieczna. To prawda wpatrywała się oczarowana w te miliony małych ciągle zmieniających swój kolor punkcików, które wspólnymi siłami tworzą ludzi, samochody, drzewa, rośliny i wogóle wszystko. I chociaż nie widziała żadnego sensu w tych serialach i filmach chętnie je oglądała. To, że siedziała nieruchomo w wolnym czasie nie sprawiało, że się nudziła. Przeciwnie. To było jej ulubione zajęcie. Rozmyślała sobie o tym wszystkim co jej nie dotyczy i na co kompletnie nie ma wpływu, o całym tym pieprzonym systemie i spaczonym obrazie świata, jaki Oni reprezentują. Ogromnie cieszyły ją później Ich zmartwione miny. Te dociekania czy aby na pewno nic jej nie jest i dlaczego jest taka nieobecna. Nienawidzili jej, bo robiła wszystko, co tylko mogła, żeby ich denerwować. To była jej jedyna rozrywka. I tak nic nie mogli jej zrobić, bo dobrze wiedzieli tak samo, jak i ona, że jej potrzebują. Niełatwo będzie im ją zastąpić i nie zrobią tego tak od razu. A zależało im bardzo na jej gotowości do wykonywania zadań w każdej chwili. To po to były te wszystkie treningi i ćwiczenia. I nie tylko. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze specyficzne diety, jakieś rozmowy z psychologami itd. Może chcielibyście się dowiedzieć na czym polegała jej praca? To proste. Musiała tylko wszelkimi dowolnymi środkami 'usuwać' ludzi, którzy według Nich byli niebezpieczni dla państwa w taki sposób żeby nikt nie powiązał tych zabójstw z rzekomym bezpieczeństwem kraju. Wiązało się to często ze śmiercią niewinnych osób, ale prawdę mówiąc nic ją to nie obchodziło. Dobrze znała przykazanie ,,Nie zabijaj''. I wiedziała, że cała jej egzystencja skierowana jest przeciwko Najwyższemu. Słowa bóg nigdy nie ośmielała się wymawiać, chociaż już dawno przestała w niego wierzyć. Nie mogła nic zrobić ze swoim życiem. To oni ustalali jego harmonogram. A z resztą gdyby Najwyższy istniał nie pozwolił by Im nią sterować. Ale sterowali i nikt nie mógł tego zmienić. Przy łatwiejszych akcjach towarzyszył jej zawsze pan Callen, który pilnował jej żeby bezpośrednio po misji nie wymknęła im się. Przy bardziej skomplikowanych zadaniach zakładali jej na szyję nadajnik jak jakiemuś psu. Długo przeciw temu protestowała, jednak w końcu musiała przyznać im rację, ponieważ gdyby ten nadajnik był gdziekolwiek indziej np. na nadgarstku gotowa była odpiłować sobie rękę byleby tylko być jak najdalej od Nich. Kim byli? Tajną organizacją do wyciszania niewygodnych dla nich spraw, do naginania prawdy i- w razie czego usuwania ludzi mogących Im zaszkodzić. Mieszkała w ich agencji od zawsze jeśli nie liczyć półtorarocznego pobytu u pani Wioletty. Musiała się wtedy przeprowadzić na jakiś czas, z powodu przebudowy części kwatery. Ich wybór padł na panią Wiolettę, bo mieszkała najbliżej położonej na przedmieściach bazy. Była emerytowanym naukowcem pracującym niegdyś u Nich. Mieszkała w małym parterowym domku zupełnie sama więc przyjęła ją z otwartymi ramionami. Traktowała ją jak swoją wnuczkę. Chodziły razem na spacery prowadząc długie ciekawe rozmowy i do sklepów. Dostawała małe kieszonkowe i mogła za nie kupować wszystko co jej się tylko podobało, a nawet jeśli było to dla niej zupełnie bezużyteczne. Mogła wtedy jeść co tylko chciała. Pani Wioletta kupiła jej kiedyś gorzką czekoladę, ale i tak była dla niej zbyt słodka. Bardzo smakowała jej natomiast oranżada. Mogła pić ją litrami. To wszystko było dla niej takie wspaniałe i nierealne. Nie mogła uwierzyć, że żyje tak większość ludzi. Wtedy jeszcze bardziej znienawidziła Kombinat. Kiedy chcieli ją zabrać z powrotem, a ona opierała się przeciwko temu jak tylko mogła, pani Wioletta- jedyna osoba, którą pokochała wstawiła się za nią. Twierdziła, że nie można tak traktować człowieka, że ona ją adoptuje, a jeśli nadal nie ustąpią zgłosi się do prasy. Nie mogli sobie na to pozwolić więc na jakiś rok pozostawili ją w spokoju. Ale ona wiedziała że wrócą... I wrócili. Gdy pewnego popołudnia wracała do domu niosąc zakupy okazało się, że nie ma już pani Wioletty. Mówili jej że wyjechała, ale nie była przecież głupia. Nawet na chwilę nie dała się oszukać. Jej sen się skończył, a ona wróciła do swojego więzienia. To właśnie wtedy przyrzekła sobie, że zemści się na Kombinacie.
no, no, szablon ładny. :3 nagłówek zrobiłabym jedynie odrobinę jaśniejszy i wplotła w niego jakieś elementy błękitu. poza tym nie ma się co czepiać. c; jak możesz, nadal informuj mnie o nn. ;d
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy:-)
OdpowiedzUsuńTutaj na blogspocie jest taka fajna opcja subskrybuj. Dzięki temu na stronie startowej wyświetlają ci się wszystkie najnowsze notki interesującego cię bloga. Polecam przeprowadzkę.
Może kiedyś. ;> Szkoda mi trochę zostawić onet, dużo się nad moim blogiem napracowałam. :3
UsuńPozdrawiam i zapraszam na NN.
Ocena Twojego bloga nie zostanie zrealizowana ze względu na naruszenie regulaminu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
ughrr.blog.onet.pl